czwartek, 7 lutego 2013

11. "Kocham Cię."


Zaraz po wejściu do rodzinnego domu zadzwoniłam do mamy. Lepiej, żeby wiedziała o tym, że jestem w naszej miejscowości, a nie w Olsztynie. Od pielęgniarki, która odebrała telefon dowiedziałam się, że mama jest właśnie w czasie przeszczepu. Zostało wczoraj zapłacone i operacja jest robiona „prywatnie”. Podziękowałam i rozłączyłam się, po czym zaczęłam się rozpakowywać.

Kto zapłacił za operację, skoro Łukasz był u Kamili? A może… Natalio Rajska, puknij się idiotko w łeb! Chyba przez te ciążowe hormony zaczęło Ci odbijać. Przecież Kadziewicz nigdy Cię nie oszukał, a Ty uwierzyłaś kobiecie, którą widziałaś drugi raz w życiu? Łukasz… Kocham Go. Kocham go i on mnie też. Ja…

Z zamyślenia wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nie będę udawać, że myślałam, że to ktoś z sąsiadów. Całym sercem miałam nadzieję, że za drzwiami zobaczę ukochanego. I nie myliłam się. Po otwarciu drzwi zobaczyłam przed sobą białego jak ściana Łukasza. Wpuściłam go do środka, usadziłam na kanapie i przyniosłam z kuchni tabliczkę słodkiej czekolady.

- Natalka, ja… - zaczął słabym głosem mężczyzna, ale nie dałam mu dokończyć, bo wsadziłam mu w usta dwie kostki czekolady.

- Łukasz, wybacz mi. Uwierzyłam Kamili, że byłeś u niej, a nie w Gdańsku i wyjechałam. Przepraszam, nie powinnam. Powinnam Ci wierzyć, przecież Ty nigdy byś mnie nie oszukał. Kocham Cię, Łukaszku i nie wyobrażam sobie, że mogłabym sama wychowywać nasze dziecko. Przecież obiecałeś mi, że mnie nie zostawisz samej.

- Kocham Cię, Natalko. – Kadziowi wróciły kolory na twarz i pocałował mnie delikatnie w usta. – Nigdy bym Cię nie zostawił, obiecałem przecież. Zmartwiła mnie Twoja kartka, ale postanowiłem Cię znaleźć. Prawdziwej miłości nie można wypuścić z rąk.

- Jaka kartka? – przerwałam mężczyźnie romantyczną przemowę. – Ja Ci żadnej kartki nie zostawiałam.

- Ta kartka. – wyjął świstek papieru z tylnej kieszeni spodni. – Niee… To nie Twoje pismo?

- I kto tutaj ma bardzo mały rozumek i nie poznaje pisma własnej żony?

- Byłej żony.

- Byłej żony? Ja Ci kartki nie zostawiałam, poza tym to nie jest mój styl pisma.

- Jestem naiwny. I głupi. – powiedział, mocno przytulając mnie do siebie.

- Nie przejmuj się. Ja też. – wpiłam się w usta mężczyzny. Nie chciałam go puszczać, tak bardzo się za nim stęskniłam. Już wkładał mi ręce pod bluzkę, ale odsunęłam się od niego. Popatrzył na mnie z lekkim zdziwieniem. – Kochanie, przed chwilą prawie mi zemdlałeś, a teraz chcesz się kochać? Wytrzymaj do jutra. Będziesz się lepiej czuł, zgoda?

- Zgoda. – Łukasz zajął się moimi wargami, a ja mocno się do niego przytuliłam. – Wracamy do Olsztyna?

- Wolałabym jechać do Gdańska.

- No to ruszamy do Gdańska. – mój chłopak uśmiechnął się, wziął za rękę i poszliśmy w stronę samochodu.

Wyglądało to odrobinę komicznie. Biedna wioska na końcu świata, a przed jednym z domów drogi samochód – Audi A8. Wsiadłam do środka i Kadziewicz skierował autko w stronę Gdańska, gdzie operowana była mama.

Gdy weszliśmy do sali, w której powinna być moja rodzicielka, ona była już tam po operacji. Wyglądała źle, była bardzo blada, ale już było po wszystkim. Jeśli przeszczep się przyjmie, to mama będzie zdrowa. Usiadłam na krześle obok łóżka mamy, a Łukasz dostawił sobie jakiś taboret, który był obok stołu i przysiadł się obok mnie. Położył swoją dłoń na mojej i zacisnął palce.

- Nie martw się. – wyszeptał mi Kadziu do ucha. – Lekarz mówił, że zgodność pani Gosi i moja jest bardzo wysoka. Na Twoim miejscu, zastanawiałbym się, gdzie ona zamieszka po wyjściu ze szpitala. Przecież nie może mieszkać u siebie, podczas gdy Ty i nasze dziecko będą w Olsztynie.

- Ale jak…

- Natalko. – Łukasz klęknął i odsunął krzesełko na bok. – Chciałbym Ci zadać ważne pytanie. Uważam, że jest to odpowiednie miejsce, bo jest tu Twoja mama. Natalio Rajska, czy zrobisz mi tą przyjemność i zostaniesz moją żoną?

Zatkało mnie. Patrzyłam na niego, człowieka, którego kochałam (mimo, iż znaliśmy się krótko), człowieka, który był ojcem mojego dziecka i nie wiedziałam, co powiedzieć. Małżeństwo jest poważną decyzją, ale dziecko musi mieć ojca. Chociaż on może być ojcem i bez ślubu. Czy, w wieku dziewiętnastu lat byłam gotowa na małżeństwo? I to z trzydziestotrzyletnim mężczyzną? Wierzcie mi, kocham go, ale chyba nie jestem gotowa.

A Kadziewicz klęczał i z wyczekiwaniem w oczach chciał poznać moją odpowiedź.

- Zgódź się. – usłyszałam za sobą cichy szept mojej matki.

- Mama? – odwróciłam się w jej stronę i mocno do niej przytuliłam.

- Zgódź się, kochanie. Łukasz to dobry człowiek. Uszczęśliwi Cię.

Ponownie popatrzyłam na mojego mężczyznę. Mam się zgodzić?

- Tak. – powiedziałam, a Łukasz pocałował mnie. – Kocham Cię.

- Ja też Cię kocham, Natalko. – odpowiedział, zakładając mi na rękę pierścionek.
 
---------------------------------------------------
Tym miłym akcentem zostawiamy chwilowo Natalię i Łukasza.
 
Obiecuję, że druga część się pojawi. Za jakiś czas.
 
A na razie będę pracowała nad czymś innym.
Być może efekt zobaczycie już niedługo?
 
Pozdrawiam cieplutko z mięciutkiego łóżeczka, w którym się kuruję! :*

AKTUALNIE JESTEM TUTAJ !